Środek nocy. Analizuję warunki pogodowe w aplikacji jak i te za oknem, większość ludzi śpi. Wewnętrzny głos wręcz krzyczy: kładź się spać! Niewyspanie nie pomaga w podjęciu decyzji. Ubieram się, pakuję sprzęt, zarzucam kilogramy na plecy, chwytam statyw i po cichu wymykam się z domu. Tę walkę wygrałem. Ale czy to koniec przeciwności? Dojeżdżam na miejsce. Czas zaparkować samochód i ruszyć w drogę. Ale to ruszyć to nie takie proste w środku nocy. Człowiek więcej sobie wyobraża niż widzi bo nie widzi zupełnie nic. Nieraz siedziałem w aucie długie minuty zanim chwyciłem za klamkę drzwi. Czołówka na głowę, latarka w rękę, ruszam. Teraz to już z górki, to znaczy w przenośni bo z reguły to ostro pod górę. W zależności od miejsca docelowego czasami wystarczy pół godziny, czasami godzinę, czasami więcej a czasami tak jak w przypadku Góry Szybowcowej wystarczy tylko wyjść z auta. Krok za krokiem pomału do celu nasłuchując odgłosów natury bo z podziwianiem jej w takim mroku to ciężko. Oprócz świecących w ciemnościach oczu nic nie widać. W takich warunkach delikatny szelest przebiegającej myszy urasta w naszej głowie do dźwięku szarżującego w naszym kierunku dzika. Temperatura zaczyna rosnąć i to nie otoczenia bo ona z reguły o tej porze jeszcze spada. W oddali rysuje się miejsce do którego zmierzam, miejsce w którym rozstawię statyw. Towarzyszące przez całą drogę emocje opadają a wszelkie tkwiące w głowie zagrożenia ulatują wraz z pierwszymi promieniami słońca. Czy to już koniec emocji? O nie! Emocje dopiero się zaczynają. Teraz najważniejsze by pojawiło się odpowiednie światło. By znaleźć odpowiedni kadr i z właściwymi ustawieniami aparatu zwieńczyć kolejną wyprawę wciskając spust migawki. Tak w wielkim skrócie wygląda moja fotografia krajobrazowa. Fotografia, która pozwala walczyć z lękami, która daje czas do przemyśleń, do porozmawiania samym ze sobą. Fotografia, która pozwala cieszyć się nowym dniem oraz spektaklem, który w tych chwilach prezentuje nam natura.
Back to Top